Wełniane katharsis

W imię metra i nici i szpilki. Burda.

Ostatni raz na blogu byłam tydzień temu, ostatni wpis umieściłam 50 dni temu. Na komentarze nie odpowiadałam, pisanie mi nie szło, materiałów nakupiłam, szyłam, szyłam, szyłam...

Proszę o wybaczenie, pokutę zadam sobie sama.

   Może od teraz będzie lepiej. Do tej pory bowiem tylko szyłam, szyłam na zapalenie płuc, na wczoraj i na jurto. Szyłam na wesele, na 18-kę, na randkę, na "poratowanie pożycia małżeńskiego", na nowy rok szkolny, na wyjazdy wakacyjne, na motor, na rower, na ciepło i na zimno, na jesień, na męża i na synów. I gdy tak zatracałam się w szyciu, wena pisarska oddalała się ode mnie, jak zerwany latawiec. Szybowała wena gdzieś hen, hen w przestworzach, aż pewnego październikowego dnia zahaczyła się wena o gałęzie drzew. I tam ją odnalazłam, wśród pożółkłych liści, w promieniach jesiennego słońca. 

 I tak się złożyło, że w chwili odnalezienia weny byłam w nowym płaszczu. Nowy płaszcz był pierwszą rzeczą, którą uszyłam dla siebie od bardzo dawna. Nowy płaszcz jest bardzo oryginalny, unikatowy i w ogóle jedyny taki płaszcz czarny, wełniany, w girlandy kwiatów nie jesiennych. Wełniany płaszcz nowy, jest tak ciepły, że dopiero przy temperaturze bliżej 0 można go nosić, nie martwiąc się o przegrzanie. Płaszcz ma podszewkę żółtą, by jej kolor dodatkowo ogrzewał i rozjaśniał szare dni "liściopada". 

  Jedyny zaś wykrój, który pasował do tego materiału to wykrój 117 z Burdy 9/2016. A materiał nabyłam w sklepie stacjonarnym i należał do tkanin w belce nie rokujących. Nie rokujący, nie rokujący, ale jak przyszłam po niego, to dostało mi się ostatnie 1,5 metra. Szycie nastąpiło dopiero po okresie leżakowania w szafie, na szafce, na moim wspaniałym stole krawieckim (o którym z pewnością napiszę).

  Oczywiście pewne modyfikacje zostały wprowadzone. Po pierwsze nie skroiłam rozmiaru 42, tylko 40 i to nie ze względu na kurczenie się ciał w temperaturze poniżej 10 stopni, ale dlatego, że model dosyć obszerny. Po drugie: kieszenie zrobiłam wpuszczane w szew boczny, a na ich worki wykorzystałam przemiłą i prze-miękką dzianinę od miekkie.com. Tę samą dzianinę mam przy stójce. I teraz jest tak milutko przy szyi, gdy wieje i zacina, a także w kieszeniach, gdy chowam ręce. Zastosowany zamek ma suwak dwukierunkowy, czyli góra dół. 

   I tak wena, ogrzana wełnianym płaszczem, idzie ze mną w jesień i zimę, niosąc nadzieję na wiosnę. I obiecuję, że już jej nie zaniedbam i nie pominę jej przy szyciu.

Pozdrawiam.

Jola

  

   

Jagodowa

   Prowadzenie bloga zobowiązuje. Od czasu do czasu należy szokować. Od czasu do czasu należy dobrać kolor włosów do sukienki... 

Czyżby reszta tekstu w tym momencie była już nieistotna? A chciałam jeszcze napisać, że sukienka to model 110 z Burdy 6/2017  . Materiał to illusion, z którego już szyłam, ze sporą dawką elastanu.  Szyło się dobrze, bez komplikacji. Nawet odszycie dekoltu zachowuje się jak należy, chociaż można byłoby je podejrzewać o niecne wyzieranie spod sukienki. Sukienkę zwęziłam po boczkach, z tyłu zrobiłam zaszewki.  Po analizie zdjęć uważam, że gdybym lubiła przeróbki, to mogłabym ją bardziej dopasować.  Dół sukienki podkleiłam na taśmie termicznej... Hymmm, czyżby granatowe sukienki były na szczycie mojej listy ulubionych? 

 

 Sukienka : Burda 6/2017, model 110

Materiał : illusion, 2 metry

Stylizacja fryzury i kolor Studio AFAN

Miejsce zdjęć dzięki uprzejmości PUB Śródmieście

Epizod 30/52

Lepiej lub gorzej, w ciągłym poszukiwaniu ulubionego fasonu, w cotygodniowych zmaganiach z czasem, materią i maszyną. W nadmiarze pomysłów, w bezkresie białych stron, w całkowitym braku weny pisarskiej i w chwilowym braku polskich znaków w serwisie - się szyje. W szarej codzienności upstrzonej jaskrawymi plamkami małych szczęść, powstała 30 sukienka. 30 powód do uśmiechu. Czy idealna? O rany, nie zadawajcie tego pytania mnie! Posiadając słowiańskie geny z obszaru dorzecza Wisły, zawsze znajdę powód do niezadowolenia. No jest ok, ale ta długość..., a ten materiał...Ale postanowiłam, że tym razem podejdę do tematu w sposób amerykański: jest ok! I koniec, kropka! 30 sukienka, no w głowie się nie mieści. Do tego te kółeczka! 93 sztuki, średnica 6,5 cm. Wykrój sukienki pochodzi z Burdy 3/2009, model 107. Materiał scuba, 150 cm. Mam nadzieję, że jak najdłużej nie będzie się strzępił, ze względu na kółeczka. Z upływem czasu na pewno stopień zużycia odciśnie na nich swe piętno, ale póki co... Póki co mam sukienkę idealnie podkreślającą opaleniznę, sukienkę w której „mogę sobie pojeść” na imprezie, sukienkę z kółeczkami, której nie zawaham się użyć. Prawdę powiedziawszy, gdyby nie te kółeczka, to sukienka byłaby taka zwykła, ale w niezwykłym kolorze. Kółeczka dodały charakteru... i roboty. Jednak, to kolejny krok w rozwoju umiejętności krawieckich (a raczej improwizacji krawieckiej), w ćwiczeniu cierpliwości (ile razy można nawlekać igłę w maszynie?) i hartowaniu swojego uporu (w tej kwestii należy uczyć się od nieletnich, ci jak się uprą...). 

Epizod 28/52

Co zrobić, gdy ubranie nie ma metki i nie wiadomo, gdzie przód, a gdzie tył? Proste, zakładamy najpierw, według norm ogólnie przyjętych, czyli większy dekolt z przodu. Wykonujemy kilka wygibasów przed lustrem: robimy wdech, wciągamy brzuch, do przodu pierś, opuszczamy jedno ramię kiecki niżej, mrużymy oczy, dzióbek i takie tam... eee nie, nie najlepiej, taki wniosek końcowy. No to przekładamy sukienkę tyłem na przód. Dzianina wiele wybacza, bo się naciąga. Wciągamy co się da na wdechu, nie oddychamy, nie oddychamy, nie oddychamy.... dłużej nie dajemy rady i tak, to jest to! Przód zabudowany, a na tyłach uroczy dekolt, i tak miękko spływa ku dołowi, no i to rozcięcie z boku, aaaa tam, że z prawej strony, no to co. I już ją lubimy. 

Materiał to dzianina z dodatkiem wiskozy, w etno wzory. Kolor turkusowy. Na nic zdała się mantra powtarzana przed progiem sklepu: tylko materiały na podkoszulki, tylko materiały na podkoszulki, tylko materiały na podkoszulki dla Męża...Ostrzegałam, że tak się to może skończyć.  Nooo, ale w końcu sukienka dla mnie, ale jakby dla Męża... 

Ten model sukienek niedługo będę kroiła i szyła z zamkniętymi oczami. Cóż, skoro pomiędzy portkami, podkoszulkami i bluzami, tylko na takie szycie starcza czasu. 

Epizod 20/52

Muszę przyznać, że sportowo jestem zorientowana. Jak przystało na General House Manager,  pracującą nad kreatywnym zarządzaniem zasobami ludzkimi w postaci trzech osobników płci męskiej. W związku z tym, muszę się orientować w sporcie oraz w nowych trendach w branży motoryzacyjnej. Ale w sporcie bardziej. W ogóle, po ramówce w Eurosporcie orientuję się, jaka jest pora roku, na przykład: Rajd Dakar - styczeń, czyli zima. Oczywiście na pierwszym miejscu piłka nożna: kto zdobył Puchar Niemiec, kto Puchar Króla, dlaczego Holandia nie weszła do Mistrzostw Europy, dlaczego MU od czasu odejścia Fergusona nie daje rady, i czy Bruk-Bet Nieciecza utrzyma dobrą passę. Do tego dochodzi piłka ręczna, siatkówka, NBA, żużel, snooker, kolarstwo (Majka na 5 miejscu w Giro!), no i ostatecznie skoki do wody i dart. Odpada tylko WKKW (dla niezorientowanych: Wszechstronny Konkurs Konia Wierzchowego). O zapomniałam: i tenis, tenis oglądam (nawet Australian Open, mimo różnicy czasu)! Przecież zaczynają się europejskie wielkie szlemy. Start w Paryżu. I właśnie sukienkę mam prawie taką tenisową. Co prawda nie wiem, jakie trendy w tym roku na Roland Garros, czy Serena w koronkach, czy Radwańska w różowej sukieneczce, ale zakładam, że niebieski na trening może być. Nie za bardzo miałam czas na szycie dla siebie w tym tygodniu, bo pory długie, pory krótkie i sprawdzanie wykroju na podkoszulki (nadaje się). Przez to tylko taka sukienka mi się uszyła. I wiem, wiem, już się powtarzam, bo już mam taką do sprzątania i taką  na spacer . Ale na trening do klubiku w szeregach M&D (Mum & Dad) lub na basen, albo na badmintona, to sukienki nie miałam. Ta powstała z dzianiny o przepięknym kolorze. Chciałam sobie podnieść poziom, że niby taki trudny model i podkleiłam dekolt flizeliną dzianinową. Ale jak szybko flizelinę się przyklejało, tak sporo czasu zajęło mi odklejenie tejże. Za bardzo usztywniła dekolt i zaczął on odstawać. Wykorzystałam mojego covera do dresowych stębnówek, a domowników: jednego do robienia zdjęć, a drugiego jako sparingpartnera. I chociaż to tylko badminton, to sukienka świetnie się spisała. Sparingpartner tylko mi zwiał na murawę.

Mama ma zawsze rację.

 

Nie ma lekko. Kto ma szyjącą Mamę, ten wie: Mama ma zawsze rację. Rękaw za nisko wszyty - odpruć, wszyć głębiej; dekolt z tyłu pogłębić - za bardzo na kark wychodzi; zaszewki dodać - bo brzydko marszczy się na plecach, no i podkreślą talię; odszycie poprawić, dociąć, zaprasować - bo wychodzi; flizelinę przyprasować, poczekać aż wystygnie - będzie się lepiej trzymała; porównać strony żakietu po wszyciu kołnierza i odszycia, czy są równe; podszewka do poprawy, bo ściąga tył/przód/rękaw. Mama ma zawsze rację. I wszystko, co umiem, umiem dzięki Mamie. A ile razy prułam, zgrzytając zębami, bo przecież ujdzie, kto się zorientuje...? Mama wie.

Oto przedstawiam Moją Mamę. Uszyłyśmy sukienki z tego samego materiału. Mama ponad pół roku temu, ja całkiem niedawno. Mama adaptowała na sukienkę wykrój na bluzkę. Ja skorzystałam z wykroju nr 128, z Burdy 11/2013. I oto efekty.