Od dwóch tygodni rozpływam się nad "Fashion Style", nr 3/2016. Wszystko mi się podoba, normalnie wszystko, ... z małymi wyjątkami, ale bardzo, bardzo małymi. O proszę, to mi się podoba bardzo:
Chciałabym mieć takie spodnie 7/8 w kolorze musztardowym i do nich granatową bluzkę koszulową. Chciałabym sobie uszyć takie wdzianko z dużymi kieszeniami, które można założyć na byle co i lecieć do sklepu po cukier. Spodnie dzwony z jeansu rozciągliwego (dajmy spokój, nikt taki chudy, jak ta w zielonych portkach, normalnie nie jest), potrzebne od zaraz, ach... A taki jumpsuit, potocznie zwany kombinezonem, fafafafafaaaaajny, prawda? Jak uszyję sobie trzeci, to z pewnością niezwłocznie doniosę. Kolejne zdjęcie, ciekawa sukienka, jeszcze ciekawszy materiał, którego deseń totalnie maskuje nietuzinkowe cięcia. Raczej nie dla mnie, ale taki patent warto mieć pod ręką. A następna kiecka, o ta dla mnie. I spódniczki jeansowe też mi się podobają.
Jednak sukienka ze zdjęcia nr 7 wyraźnie do mnie przemawiała, więc od stanu "chciałabym" szybko przeszłam do "robi się". Miałam chwilowy stan zamyślenia, co z rozmiarami w tym "Fashion Style"? Postanowiłam, że zrobię według tego co mi wyszło na centymetrze. I to był błąd. Trzeba było robić według standardów Burdy. Wykrój, po zszyciu, prezentował się nad wyraz workowato (nijak nie przypominał sukienki ze zdjęcia). Zrobiłam wykrój ponownie, tym razem 42. Poprułam dotychczasowy twór, wykroiłam jeszcze raz. Po zszyciu sukienka zaczęła przypominać tę ze zdjęcia (poza brakiem 190 cm wzrostu, paru wklęsłości, reszta na miejscu). Oczywiście nie miałam wymaganej ilości materiału, 2,90 cm. Miałam 2,35 cm wiskozy w kwiaty, nabytej za 5 zł/metr! (Skaza była w jednym miejscu, ale udało się ją obejść). No to dół zrobiłam z dwóch kawałków, a nie z czterech, jak sugerowano, i cięłam ze skosu. Spódnica sobie powisiała, naciągnęła się jak mogła, wiadomo - zaleta skosu. Większych problemów w trakcie szycia nie odnotowałam. Model bardzo kobiecy, taki retro - ta podniesiona linia a la stójka. Stójkę położyłam, za bardzo jednak wystawała. I ta spódnica, tak fantastycznie faluje wokół łydek.
No ale, zawsze musi być jakieś "ale", jak się zobaczyłam na zdjęciach... Cóż, do tej z magazynu... i po co ten pasek dołożyłam..., ciężkie jest życie modelki..., od jutra rozpoczynam intensywny kurs "fotoshop dla trudnych klientów" ;)