A materiał leżał i leżał. I nikt na niego nie zwracał uwagi. I smutno mu na pewno było, że nikt nie widzi jego potencjału. A jego walory dodatkowo podkreślała cena - 10 zł za metr. Przy takiej zachęcie, nawet jakby miało się nie udać, to dwa metry można było brać w ciemno. Ale ja miałam wobec niego plany od samego początku. I nie zakładałam, że nie wyjdzie. Z założenia miało wyjść, tylko nie do końca wiedziałam czy sukienka, czy spódnica. Projekt 52/52 pomógł podjąć decyzję - sukienka. Materiał, to oczywiście poliester, w przeważającej ilości, i z domieszką elastanu, w ilości śladowej. Kolor, w zależności od kąta padania światła, z grupy zieleni i "błyscy się jak lybka". Do tego materiał z włosem a la welur, i z deseniem w drobne fale (czyżby zasłonowy?). Z początku chciałam materiał łączyć z tiulem elastycznym czarnym, tzn. dekolt przodu i tyłu oraz rękawy miały być z siateczki. Doszłam jednak do wniosku, że wolę coś bardziej uniwersalnego. Wybrałam model 125 z Burdy 3/2016. Bardzo fajny model, bardzo. Góra z nietuzinkowymi cięciami i dół, dół r e w e l a c y j n y - z kieszeniami i z zakładkami i z kontrafałdą. Super. Muszę sobie taką spódnicę uszyć. Zanim to jednak nastąpi... jeszcze o sukience. Zrezygnowałam ze stójki. Dekolt w łódkę jest moim ulubionym. Całą sukienkę podszyłam turkusową podszewką. Części sukienki z podszewki, nauczona własnym doświadczeniem (bo wiadomo: najlepiej uczymy się na błędach własnych), skroiłam ze skosu. Podszewka w ten sposób krojona lepiej układa się pod materiałami z małą ilością elastanu, do dzianin polecam podszewki elastyczne. Podkroje pach, dekolt przodu i tyłu, linię wszycia zamka krytego, podkleiłam flizeliną elastyczną. Dół sukienki wykończyłam taśmą do podwijania. I jak wyszło? Myślę, że nieźle. Nie napiszę, że to kolejna świąteczna sukienka, bo wyjdzie na to, że będę w święta przebierać się średnio co godzinę... Dobra, ze cztery sukienki założę... rodzina duża, można odwiedzać...
Dobrego tygodnia Wszystkim :)