Sukienki sukienkami, ale spódnic to prawie nie mam. W ramach wietrzenia tkanin wyciągnęłam jedną taką zalegającą. Poliester i inne sztuczności na 100 %, do tego mięsisty i sztywny. Kolor szary melanż, z gatunku "nie do zdarcia". Szary bywał zwany "nową czernią", jednak uniwersalność czarnego pozostała nietknięta,a szary pozostał szarą eminencją mody. Mój szary "nie do zdarcia", został skrojony po skosie, na spódnicę z prawie koła. Skorzystałam z Burdy 4/2007, a więc archiwum, model 104. Oczywiście zmiany zostały wprowadzone, nawet w tak prostym wykroju: obniżyłam podkrój talii o 4 cm i na jego bazie wymodelowałam szerszy pasek. W ten sposób ładnie wpisuje się on w linię spódnicy. W bok wszyłam zamek kryty, a pasek zapina się na dwa guziki. Dodatkowo zrobiłam dwie szlufki, by móc nieco urozmaicać szarość innym kolorem. Dół spódnicy podkleiłam taśmą termiczną. Wątpiących w taśmę termiczną: czy wytrzyma, czy w praniu nie odejdzie, informuję, iż mnie się jeszcze nie zdarzyło ( piorę zwykle w 40 stopniach ). Sztywność tkaniny gwarantuje, że spódnica nie zwisa smętnie wokół ud. Natomiast skład włókien sprawia, że prawie się nie mnie. Czyli idealna :)