To mój prywatny "must have" na tą zimę. Kurtka z kapturem, dłuższa, ruchów nie krępująca i z dużymi kieszeniami. I udało się. Zakupiłam tkaniny granatowej, podobno kodura, 3 metry, bo : a jak nie wyjdzie kaptur, albo kieszenie? Do tego pikowaną podpinkę w kratkę, bo taka ładna. Do kaptura granatowy polar. Zamek kostka plastikowa. Wykrój miałam już gotowy. Odszukałam Burdę, celem porównania pomysłu z oryginałem ( model 126 A, Burda 1/2009). Nagięłam oryginał do pomysłu. Zszyłam części wierzchnie. Wszyłam kieszenie. Zamek. Powstał namiot cyrku rosyjskiego :)
Zmodyfikowałam kaptur, bo był taki zwykły.
Następnie udałam się do pani kaletnik z prośbą o nabicie otworów wylotowych dla sznurka ściągającego tenże kaptur raz i talię dwa. Fajnie wyszło.
Potem zajęłam się podpinką, jak zwykle trochę roboty, bo się czepia i trzeba cierpliwości, ale kto powiedział, że się nie da? Do kaptura wszyłam granatowy w/w polar.
Najwięcej zabawy było z utworzeniem tunelu w pasie. Doszłam do wniosku, że trzeba zszyć warstwę zewnętrzną z podpinką. Zszyć to nie problem. Kłopot, aby sobie nie przesunąć jednej warstwy względem drugiej, bo się będzie źle układało. Po wielokrotnym mierzeniu, odmierzaniu i powolnym szyciu tunel na sznurek powstał.
Ale, ale, zamiast standardowego sznurka, dostępnego w pasmanterii, wykonałam sznurek z granatowej bawełny.
I jestem niesamowicie zadowolona. Powinnam tylko wszyć do rękawów takie ukryte ściągacze, bo jak wieje, to faktycznie po rękach wieje.
P.s: Przed śniegiem zdążyłam :)