Nie jestem Kopciuszkiem....

Pozwolę sobie na użyczenie i zacytuję : nie jestem Kopciuszkiem i jedna para butów mnie nie zadowala ;) Mnie nie zadowolił jeden 

kombinezon

 i musiałam uszyć drugi. Bo jak uszyłam z wiskozy, to może i dzianina się nada...I gdyby nie to, że się założyłam, pewnie nie pobiłabym rekordu w szybkości szycia : zaczęłam o 19:00, o 23:10 obcinałam ostatnie nitki. Jak na szycie spodnium, to nieźle, prawda? Co prawda o 18:00 chciałam się wycofać, o 18:30 upał zamieniał mnie stan ciekły, to o 18:50 wzięłam się w garść.

 Odszukałam, wypróbowany już, wykrój na spodnie, czyli "Szycie krok po kroku" 1/2013 model 2C. Poszukiwania formy na górę trwały trochę dłużej. Przekopałam segregatory, by w końcu zdać sobie sprawę, iż wykrój zbyt świeży, by tam mógł się znaleźć. Leżał on sobie spokojnie na kupce nowości z doklejonym hasłem 

"uszyte"

.  Tak oto z wykroju na sukienkę wzięłam przód i tył, skróciłam i trochę poszerzyłam. Zanim jednak przeszłam do krojenia, odbył się przegląd metod kombinacyjnych. Za mało materiału kupiłam. Za mało by góra spodnium miała wodę !!! Za mało, żeby maziaki biegły wzdłuż na spodniach !!! No i te maziaki na materiale, no jakby w pasy się układają, a jak w pasy, to pasowałoby, żeby się schodziły!!! Za mało materiału!!! 1,80 m? No jak się nie da, no jak?! Że ja sobie nie poradzę..!.

  Rozłożyłam materiał i każdy element wykrawałam osobno, kombinując by maziaki w miarę się schodziły. Przemyśleniom poddałam również, jak będę się odziewać nowym kombinezonem? Dzianina dosyć rozciągliwa, miła i z bawełną, i może górą bym weszła...,ale postanowiłam na tył zamek wszyć.

 Spodnie zszyłam,jak Burda przykazała, nie pomijając żadnego elementu. Czarny pasek stał się elementem nieodzownym, raz: z powodu braku w metrażu, dwa : ożywił całość, trzy : nie musiałam wciągać gumki, bo czarna dzianina odpowiednio naciągnięta nieźle trzyma.

 Dół nogawek obszyłam lamówką elastyczną, czarną również. ( z tą lamówką mam zamiar zawrzeć dłuższą znajomość )

 I góra kombinezonu "wodę" posiada, po prostu skroiłam ją bez podłożenia. Dekolt obszyłam lamówką z czarnej dzianiny, trochę bardziej naciągając ją na odcinku "wody". Dzięki temu, "woda" nie odwija się na zewnątrz.

 To był rekord, normalnie żółta koszulka lidera mi się należy ;)

Spodnium czyli nie sukienka.

   Będąc młodą adeptką sztuki krawieckiej, postanowiłam podjąć kolejne wyzwanie. Wszedł mi w ręce pewien materiał, całkiem przyjemny, wiskozowy i od razu, można powiedzieć, że od pierwszego dotyku już wiedziałam, co z niego uszyję! Macie tak? Ja mam, jak widać. Na dodatek to się pogłębia...ale mówią, żeby nie leczyć...

 Wiskoza w szalony wzór : paski, zęby, romby, kratki, ( brakuje tylko centek ocelota ) w kolorach niebiesko-biało-brązowo-żółtych. No i ta wiskoza, idealna na upały, a takie wówczas miały miejsce, wywołała u mnie wizję SPODNIUM ( a może to był efekt zbytniego nasłonecznienia...)

 Spodnium to jeszcze w życiu nie miałam. Bo jak? Nikt mi nie uszył...

 Przeszukałam Burdy, nie znalazłam wykroju, o którym mogłabym powiedzieć : TEN. Ale wizję miałam, więc wzięłam górę od sukienki ( tylko nie pytajcie, z której to Burdy ). Skroiłam tak, aby przód był rozpinany, czyli dodałam po dwa centymetry na plisę zapięcia. Dół góry przedłużyłam o 6 cm. Do sukienki długość wykroju była idealna, natomiast do spodnium musiała być dłuższa. Bo jak sobie wyobraziłam, że zszyłabym tak, jak jest w oryginale, to założyć jeszcze założyłabym, ale jak tu podnieść ręce, albo schylić się...no weżnie się jak nic. A wiskoza nie dzianina, nie naciągnie się aż tak.

 Zaszewek, które były w oryginale, nie zaszyłam. Założyłam po dwie zakładki po obu stronach tak, by pokrywały się z zakładkami spodni spodnium.

 Wykrój spodni pochodził z " Szycia krok po kroku" i tu mogę podać numer: 1/2013 model 2C. Idealny do spodnium. Zakładki, kieszenie, szerokość i długość nogawek - wszystko stało się odzwierciedleniem mojego wyobrażenia o spodnium.

Stan spodni zwiększyłam o 4 cm, aby zapewnić sobie komfort siadania, schylania i sięgania wzwyż i innych akrobatycznych elementów. Od wewnątrz przyszyłam tunelik w który wciągnęłam gumkę, a ta przymarszczyła ładnie wszelkie nadmiary w pasie. Doszyłam jeszcze sześć szluwek, żeby nie było za szybko uszyte. Wszelkie podkroje góry wykończyłam lamówką. 

 Spodnium jest. Da się zdjąć i założyć, jest idealne na letnie wieczory w klimacie gorącym, ciepłym i umiarkowanym. Jako, że z wiskozy, a więc przewiewne i nie mnące za bardzo. 

 Wizja wcielona w życie. Na dzielni nie ma takiego nikt ;)