Pobudka 5:50. Bumelka do 6:10 (w pełnej świadomości praw i obowiązków). Zryw. Światło, woda, mleko, radio, do łazienki. Budzenie Starszego (jeszcze oczu nie otwarł, a już na nogach). Śniadanie. Śniadanie do szkoły. "- Na pewno nic na technikę nie trzeba było przynieść? -Na pewno!" Zęby. Ubieranie - cały czas monolog o samolotach alianckich. Wypad z domu 6:45 (w szkole start o 7:10 !) Odśnieżanie samochodu, drapanie szyb i jazda - monolog o samolotach i czołgach. Nie przyswajam! Powrót do domu. Wdech - pionizacja Młodszego przy użyciu wyrzutni. Śniadanie, ubieranie, pakowanie. W międzyczasie pranie wieszam, pranie nastawiam i dowiaduję się, że na technice jednak będą robić karmnik! Karmnik! Karmnik z butelki plastikowej! ŁO MATKO! Sprawdzam w Google. Sprawdzam co mam, a raczej czego nie mam: nie mam butelki! Kupimy po drodze i wylejemy wodę. Mam sznurek, jakieś nakrętki luzem i te patyki, po co patyki? A łyżki drewniane? A już wiem! No to wyciągam taki patyk do kwiatka i trach, łamię. Krzywo wyszło. No to po piłkę sięgam (czego to ludzie w domu nie mają!) I taki widok o 7:40 : Młodszy wcina kromę z jajem, a ja piłuję patyka na taborecie piłką do metalu. Ubaw na 100%. Gotowe. No to znowu wypad z domu, tym razem bez walki z białym... puchem. Po butelkę i do szkoły. Młodszy pyta :"-A moja bluza z bałwankiem?. -Będzie! -Na pewno będzie? Kiedy?, -Dzisiaj!". Bieg do sali. Starszy trochę zdziwiony - matka jasnowidz! Przedzieranie się przez miasto, wszyscy postanowili wyjechać w tym samym momencie? I wreszcie docieram na miejsce: sklep z tkaninami... Ufffff. I zwalniam. To jest lepsze niż spa! Nie spieszę się, chodzę od regału do regału, z coraz to nowymi pomysłami, a sklep jest wielki... Wracam do domu. I biorę się za bałwanka. I oto jest, na milutkiej dzianinie na polarku (taki był warunek), bałwanek jak malowany z resztek innych dzianin, których jak widać nie należy się pozbywać. Ponieważ milutka czerwona dziana też była resztką, więc ściągacze powstały z beżowej dzianiny ściągaczowej.
Podsumowanie: 2 sztuki wyprawione do szkoły, 2 prania zrobione, 1 sklep, 10 metrów materiału, 2 kawy wypite w nieświadomości, 1 bałwanek, 1 bluza....
Teraz napiję się kawy siedząc.