Słabnę. No nie dam rady na wdechu do 67 roku życia. Postanowiłam zainwestować w dwa pustaki od zapoznanej firmy produkującej materiały budowlane. Kładziecie takie pustaki na noc na brzuch i rano brzuch plaskaty jak tralalala. Na wdechu nie dam rady też z powodów dietetycznych, czyli przez ziemniaki. Ewidentnie nie sprzyjają sześciopakowi. Na zmarszczki są za to świetne. Na zmarszczki na brzuchu... Bo wyobraźcie sobie, że szyjecie sobie sukienkę, w wielkim pośpiechu, z materiału który w ogóle i ani troszeczkę się nie rozciąga. Wyobraźcie sobie, że pośpiech pośpiechem, ale materiał ma potencjał: imituje skórę. Wyobraźcie sobie, że do tego jest lekki, sztuczny jak połowa obsady "Mody na sukces" i trochę drażni nos zapachem chińskiej fabryki. Model sukienki z takiego materiału, jedyny właściwy, to sukienka tuba. I wyobraźcie sobie, jak z takiego prawie skórzanego materiału, będą efektownie wyglądały frędzle doszyte z boku.
Ale po pierwszej przymiarce okazuje się, że tuba to jest ze mnie. Materiał totalnie na tubę się nie nadaje. Zagina się w najmniej oczekiwanych miejscach. Na frędzle nie nadaje się zupełnie, bo się strzępi na całego. Do tego moje boczki skutecznie ograniczają swobodny opad tkaniny. A wykrój wycięłam, jak Burda przykazuje, nic nie modyfikując, przynajmniej na tym etapie, i zeszyłam na prosto. A taka prosta to nie jestem (jak nic przez ziemniaki). No i się zaczęło. Zaszewki na tyle - wiadomo; poluzować boczki - nie nastraja to optymistycznie; i coś zrobić z tymi dziwnymi zagięciami na przodzie (po bokach sześciopaku) - czyli najlepiej zaszewki, takie po łuku, bo tak się marszczy. Jeszcze trzeba pamiętać, że materiał się nie rozciąga, a pasowałoby mieć pewną swobodę ruchu po wszyciu rękawów. I oto efekt. Sukienka prawie ze skóry, kolor bardzo, bardzo fajny - skórzany, personalizowana (z uwzględnieniem wszelkich krzywizn anatomicznych), rękaw 3/4, więc i na chłodniejsze dni się nada. Ozdobników nie doszyłam żadnych. Trudności (he he he, jakby to co powyżej napisane, to była bułka z masełem): musiałam zmieniać igłę, jak szyłam po lewej stronie, igła do dzianin była super, ale jak musiałam coś przeszyć po prawej, za nic w świecie nie chciała współpracować. Zakładałam igłę do skóry. O dziwo zwykła stopka i transporter działały bez zarzutu. Może kiedyś doszyję jej podszewkę, żeby się lepiej układała i żeby zyskała na wadze, bo naprawdę jest tak lekka, że się jej prawie nie czuje na sobie.
Model pierwotny 121 pochodzi z Burdy 8/2015 .