Co za sytuacja! Odnotowałam ubytki na obwodach! Niewielkie co prawda, ale są! I to wszystko dzięki mojej osobistej większej połowie w liczbie trzy. Wspominałam kiedyś, że z matematyki, to ja tylko wzór na obwód koła? Stąd też proszę się nie dziwić, że połowa z czterech u mnie to trzy ;) Ale, ale, wracając do ubytków: zagłodzić mnie chcieli!
Normalnie taka sytuacja: szyję sobie szyję, dzień po dniu, lato w pełni, nieletni przyssani do (jak mawia mój Teść) osiągnięć XXI wieku, Mąż o 14:00 dzwoni z "co na obiad?", więc podaję: młode ziemniaczki z koperkiem, filet z kurczaka grillowany, mizeria. Spokojnie, panowie ogarniają. Spokojnie też szyłam sobie do wieczora, a potem z wizją tych ziemniaczków, wracałam do domu. I już wiecie co było dalej? Że nie zrobili? A nieee, zrobili, zrobili. Tylko wszystko zeżarli! Z ziemniaczków został tylko garnczek utytłany koperkiem, patelnia grillowa do umycia i trzy zaschnięte na ściance salaterki plasterki ogórka. No tak się wkurzyłam, że poszłam na kije. O jak mi się dobrze szło, na prędkości. No żeby tak o matce nie pomyśleć! Normalnie...
Po kilku dniach sytuacja się powtórzyła: tym razem ryż został wyjedzony. W związku z niespodziewanymi brakami pokarmowymi, postanowiłam się zabezpieczyć i teraz biorę sobie jedzonko ze sobą (poza drugim śniadaniem, coś na lunch i coś na "czarną godzinę" do kawy). Nic im nie zostawiam. Niech sobie radzą! I niech mi tylko który zadzwoni z CONAOBIAD!!! Ja się zwalniam z obowiązków kulinarnych! Idę szyć. Z resztą, jak chcą mieć spodnie i bluzy i kurtki i kamizelki i płaszcze i piżamy i dresy i podkoszulki... to ja muszę szyć, a nie gotować!
A efekty niegotowania już są! Namacalne! Na przykład ilość sztuk spodni do prania się zwiększyła. Ha! Bo teraz, jak już od kuchni trzymam się na dystans, to testuję Ottobre Family 7/2017, aż miło. Bardzo fajnie wychodzą spodnie chinosy (model 7). Sprawdziłam rozmiar M i XL. Są super! W ogóle bardzo cenię sobie Ottobre, za szczupłość wykrojów dla dzieci większych, czego Burda niestety nie gwarantuje, a już Ottobre Family jest spełnieniem moich marzeń, bo dzieci większe zrobiły się dryblasowate. Poza spodniami sprawdziłam jeszcze wykrój na kurtkę (model 9), który potraktowałam raz jako bomberkę, raz jako elegancki business look z pikówki. A spodnie...
Spodnie machnęłam z musztardowej bawełny grubszej (8zł/metr!!!! taka okazja!) dla Męża i z granatowej ubraniówki dla Starszego. Młodszy załapał się na zielony jeans i takie też w fasonie spodnie dostał. Teraz domaga się czerwonych! Co do samego szycia, to chyba największa gimnastyka była przy wypustkach tylnych kieszeni. To mierzenie, fastrygowanie.... Polecam filmik ze strony Burdy, w którym jest to świetnie wytłumaczone. Zabawa na całego, ale efekt końcowy bardzo satysfakcjonujący.
No i teraz, jak już się zwolniłam z gotowania, to lista rzeczy do uszycia gwałtownie się powiększyła... Czyli jest szansa, że jeszcze schudnę... szyjąc...
Pozdrawiam
Jola