Lubię te 90 minut zmagań, potu i niekoniecznie trafnych komentarzy. Lubię emocje wywołane decyzjami arbitra. Lubię historię tej dyscypliny i porównania, że wtedy to mieliśmy pakę (oczywiście w słynnym roku '74). Czytam biografie trenerów ( ostatnio sir A. Fergusona ). Nie mam ulubionej drużyny, ani ulubionego zawodnika, bo uważam, że każdemu, kto wykonuje swój zawód z pasją, należy się miano najlepszego.
Lubię piłkę nożną za 90 min spokoju, w czasie którego nie muszę robić: jeść, pić, rozganiać walczących (przynajmniej na razie, nie wiadomo jak będzie z sympatiami później ), pomagać w odrobieniu zapomnianych zadań, szykować kostiumu na dzień następny. Bo jest MECZ.
Za to ja, w czasie tych 90 minut, mogę bezkarnie oddać się haftowaniu. A że teraz piłkarskie święto, mistrzostwa w Brazylii, to i 90 minut zmienia się w 180. I proszę, po czterech dniach MŚ 2014 takie hafty :
I takie torbiszcza.
A mistrzostwa trwają....