Uszyłam pelerynę.
Uszyłam pelerynę i w niej nie chodzę.
Uszyłam pelerynę i w niej nie chodzę, bo nie mam jej do czego założyć.
Proszę i oto z poziomu:
NIE MAM CO NA SIEBIE WŁOŻYĆ
przez
NIE WIEM CO NA SIEBIE WŁOŻYĆ
doszłam do etapu
MAM, ALE I TAK NIE MAM
Wszystko wina materiału. W całości podobał mi się baaardzo. Brąz z beżowo- różowymi kwadracikami. A mam mówiła: nie bierz, taki komunistyczny, bury taki. No jaki bury, jaki bury? Taki ciepły brązik. I róż do niego, i beż....
Wizję pelerynki z tegoż materiału miałam już w głowie. Wykrój, za pomocą którego mogłam zrealizować moje plany znalazłam w Burdzie 8/2007, model 111 - kurtka z pelerynką. Ową pelerynkę od razu przedłużyłam, gdyż w oryginale wydała mi się za krótka, co mogłoby spowodować poszerzanie sylwetki, a tego raczej unikam.
Skroiłam poszczególne części. Chwilę pogłowiłam się co, do czego, i w której kolejności. Pozszywałam. Najwięcej zabawy miałam z podszewką w pelerynie. Do części spodniej podszewka dopasowała się idealnie. Natomiast w pelerynie ciągnęła się, albo ściągała materiał wierzchni: ciepły brąz w kwadraciki. Ale wiem już dlaczego : należy pamiętać, że na wykrojach są takie strzałki pokazujące kierunek ułożenia formy na materiale i nie należy tego ignorować, mimo, że podszewka i do środka nikt nie będzie zaglądał...
No fajnie, fajnie wyszło. Zadowolenie na 110%, spadło po wizycie w pasmanterii do 10 %. Nie ma guzików do ciepłego brązu w kwadraciki. Albo brąz za mocny, albo róż za blady, albo beż nijaki.
Skończyło się na tym , że kupiłam dwa zestawy guzików i jedną klamerkę do paska.
I nie jestem do końca przekonana, co do guzików...
A kurtka z pelerynką dalej sobie wisi...może jakiś pomysł?