Dobra zmiana.

 Nie, nie, nie, spokojnie. To tylko o szyciu będzie. Bo szycie to dobra zmiana. Szycie rozwija kreatywność, szycie pozwala mieć coś nietuzinkowego, szycie napawa radością i dumą. Szycie łączy i tworzy nowe przyjaźnie. Z miłości do tkanin potrafimy nie spać. Nadmiar pomysłów szyciowych też potrafi spędzić sen z powiek. Stukot maszyny uspokaja. Proces twórczy leczy stany o obniżonym nastroju. Szycie uczy pokory. Wystawia cierpliwość na potworne próby. Zmusza do ciągłego szukania: nowych rozwiązań, nowych wykrojów i instrukcji do maszyn. Szycie, to łączenie sztuk matematyczno-technicznych z abstrakcyjnym myśleniem. Szycie uzależnia, frustruje i uskrzydla.

A moje szycie? Moje szycie to codzienność. To nadmiar pomysłów i zbyt krótka doba na ich realizację. Moje szycie to geny: Prababcia - szyjąca w trudnych latach II Wojny Światowej w małej wiosce Beskidu Sądeckiego. Babcia - prekursorka metody "uciąć z dołu - wstawić w bok", artystka od haftu i gorsetów do strojów góralskich. Mama - to już krawiectwo przez wielkie K z kursem szycia i Burdą w wersji niemieckiej w tle, to materiały z Pewexu, to umiejętności szycia na nietypowe sylwetki. I ja - szyjąca bez opamiętania i na dodatek jeszcze o tym pisząca.Mam nadzieję, że czytanie o moich szyciowych przeżyciach troszkę zachęca Was do uruchamiania maszyn lub chociaż wywołuje uśmiech.  Bo szycie dało mi dobrą zmianę w życiu. 

Zapraszam do głosowania na Szyciowy Blog Roku 2016 od 17.03. do 24.03.2016

Szycie Bez Metki