Jeszcze zima nie odpuszcza. Jeszcze pierwsze ciepłe dni nie gwarantują nadejścia wiosny. Jeszcze może być zimno. Jeszcze z baranem po śniegu na sankach....
Jeszcze zdążyłam z futrem.
Powierzchnie płaskie w moim domu zalegają kłaczki. Na nic się zdało krojenie każdego z elementów wykroju ( kto zgadnie, z którego wykroju korzystałam ? ) na lewej stronie materiału, niemal w powietrzu, niemal samymi szpicami nożyczek. Na nic się zdało krojenie z odkurzaczem, niemal przy nożyczkach. Na nic trzepanie wykrojonych elementów na balkonie przy wietrze ze wschodu. Na nic...wszędzie zalegają "kurzkoty" o pięknej barwie szaro czarno białej.
Jednak efekt końcowy wynagradza te niedogodności. Cóż, w końcu dom - nie muzeum, a szyć trzeba.
Futro, oczywiście sztuczne, w pasy, nastręczało jedną niedogodność: przy wykrawaniu poszczególnych elementów, należało zwracać szczególną uwagę, aby wyżej wymienione pasy pokrywały się przy szyciu. Odkurzacz musiał trochę dłużej pochodzić, ale udało się.
Futro w pasy dostało satynową podszewkę czarną, bardzo elegancką. I rękawy z czarnego skaju, tym razem wszyte na amen.
I już wiadomo, że to kolejna adaptacja wykroju z Burdy.
Zapięcie na pętelkę może sprawiać wrażenie, że futerko ani ziębi ani grzeje... ale czy to do końca wiadomo jaka pogoda będzie na wiosnę.