Przeprowadzam testy na ludziach. Na testy biorę wszystkich, małych i dużych. Testuję ciągle i bez przerwy. I nie umieszczam tej informacji na metce, bo normalnie jej nie przyszywam.
Muszę uważać, aby nie dostało mi się od organizacji walczących o zakaz testów na żywych organizmach. To by była totalna katastrofa.
Ale póki co, na testy trafił syn idący na testy kompetencji. Do przetestowania dostał koszulę z cienkiego jeansu, spodnie jeansy z jeansu tradycyjnego i muchę z recyklingu.
Koszula z cienkiego jeansu, model nr 2 ( nr 1 mnie wykończył, ale o tym innym razem ) szyło się dobrze, tylko 2 igły stępiłam, na tym jakże cienkim jeansie. Koszula niestety tylko na raz, no może dwa. Jak skroiłam materiał, to elementy formy wydawały mi się jakieś duże. Jak zszywałam, to zmniejszałam, bo zakodowało mi się, że duże. Jak wykańczałam, to było mało czasu, a syna nie było pod ręką do przymiarki. Jak ubrał, to doszliśmy do wniosku, że jak nie będzie brał za głębokich wdechów i za bardzo machał rękami, to będzie ok.
Spodnie jeansy z jeansu natomiast mają rozmiar na zaś, długość na zaś i wszystko z nimi ok. Do tego beżowe stębnówki, metalowy zamek, szlufki, kieszenie. Wewnątrz trochę przyszalałam, wykańczając pasek i elementy odszycia zamka lamówką w kratkę. Do środka nikt zaglądał nie będzie, więc musicie mi uwierzyć na słowo.
No i mała rehabilitacja ( że nie tylko testy na ludziach ) : materiałowy recykling. Mucha, jak i worki kieszeniowe i lamówki, powstała z koszuli męża. Mucha jest na sznurku - jak określił to młodszy - czyli na eleganckim paseczku. Paseczek ma z jednej strony pętelkę, z drugiej mały guziczek i nie ma regulacji. W przyszłości trzeba będzie zmienić na gumkę, o ile jeszcze mucha będzie w użyciu, a obwód szyi, bez wątpienia, ulegnie zmianie.
Oczywiście młodszy ma ogromną potrzebę posiadania takiej koszuli i takiej muchy.
Został zapisany na testy.