Nie kupujcie wielkich gaci dresowych....bo się kurczą.
Najpierw są taaaakie wieeeelkie
że dzieci w nich giną, wprost przepadają bez wieści...
a potem te gacie (bo nie dzieci, nie ) się kurczą
I wcale to nie zasługa super extra proszku z wszelkimi możliwymi granulkami, ani pralki z kosmicznym programem do prania, ani źle wybrany program do prania.
O nie, to tylko poczynania szalejącej z nożyczkami i maszyną, czyli mnie.
Gaciory zostały nabyte w dużym sklepie z jeszcze większą literą ( w alfabecie kolejna po S ), bo było ku temu kilka powodów: jakość materiału i kolor - dzianina na polarze szary melanż; wielkość gaciorów - powierzchnia nogawek stwarzała wiele możliwości krawieckich; cena - jak na dresówkę na polarze nader korzystna.
Zakupiłam, wyprałam - na tym etapie nic się nie stało z gabarytami gaci. Potem porozcinałam, wykroiłam odpowiednie elementy w odpowiednim rozmiarze 152, przeszyłam kieszenie, doszyłam kieszenie na tyle, pozszywałam i powstały spodnie dresiaki na chłodniejsze dni.
Spodnie okazują nad wyraz trwałe, tzn. nie mają jeszcze dziur na kolanach, stopień zużycia tkaniny jest, ale jeszcze nie rzucający się w oczy, co, przy dresówkach z większą ilością bawełny, na tym etapie, już dawno byłoby widoczny.
Tylko sznurka mi żal, bo go przecięłam w trakcie rozcinania gaci, zupełnie przez przypadek. A takie miałam wobec niego plany...no ale jak się przeciął i go nie wciągnęłam do gatków mniejszych.