Jak zima co roku zaskakuje drogowców, tak mnie co roku zaskakuje 1 grudnia. Co roku mam ochotę zawołać za klasykiem: "Matko Bosko, dzik!". 1 grudnia symbolizuje zmianę czasu na przedświąteczny, wszystko wtedy wariuje. 1 grudnia, albo się stwierdza, że jeszcze ho ho ho, ile czasu do świąt ( to wtedy, gdy w ręku macie bilet na Fuertawenturę i w planie święta z rumem pod palmą ), albo że już dawno jesteście spóźnieni, i że na pewno z niczym nie zdążycie... W tym roku 1 grudnia napisałam w trybie nagłym i "do wszystkich" o przełożenie świąt, bo się nie wyrobię... Ja się nie wyrobię, fotograf padnie, Nieletni będą niedożywieni, dom będzie się nadawał tylko i wyłącznie do programu "Clin ten syf", a ja na SOR. Od naciskania pedału maszyny będę miała niekontrolowany odruch stopą prawą. Może to mieć wpływ na bardziej agresywny sposób poruszania się samochodem po ulicach, albo stojąc na światłach lub w przedświątecznym korku, będę robiła wrrrrymmm, wrrryyymmm, wrrryyymm, wywołując tym krzywe uśmieszki ospojlerownych rajdowców ulicznych... Tymczasem, tymczasem ...wdech... mamy 4 grudnia, AD 2016. Wdech nosem... wydech ustami... niedziela dobiega końca... wdech nosem...wydech ustami... i myślimy o tkaninach, z których uszyjemy przepiękne i jedyne w swoim rodzaju kreacje. Nasze myśli przepełniają wizje projektów szyciowych... i wcale nie szytych w niedzielę rano... A jak już ostatecznie szytych w niedzielę rano, to z dzikiej tkaniny (futro z węża z lekkim rozmazem w kolorach energicznych) "scubanej" i ze sprawdzonego wykroju (Szycie krok po kroku 1/2012). Można dodać zamki dla urozmaicenia i lekko wymodelować na zaszewkach i szwach, no pozwężać po całości. I wdech...