Marynarka po raz pierwszy

     Marynarka, wzrost 196, klata 108. Nie było lekko i to od samego początku. A początek wyglądał tak: godziny łażenia po krakowskich galeriach, bo przecież w sklepach jest WSZYSTKO (nie jest), a marynarkę trudno uszyć. Potem podróż do Myślenic do outletu znanej firmy na V (mieli marynarkę, na 196, ale na 104 w klacie, styl: przyciasny przedstawiciel, cena = 11 m bardzo dobrej jakości wełny na kostiumy).  Potem pomysł: jak już wracamy do bram grodu Kraka, to zobaczmy, czy mają chociaż materiał na marynarkę? (może jednak nie tak trudno ją uszyć?). Nie mieli takiego, jak chciał M. Mieli za to bardzo czujnie działającą Straż Miejską, błyskawicznie zakładającą blokady na koła... Budżet na marynarkę się zmniejszył o jakieś 2 m w/w tkaniny (szycie marynarki rysowało się w coraz jaśniejszych barwach). Powrót do domu, jak zwykle przegapiłam zjazd... Potem pojechałam do mojego raju tkaninowego, a tam cała półeczka materiałów strickte marynarkowych, wełenki i inne takie. Nabyłam od razu dwa materiały, w razie W, po 2 m 30 cm, i podszewkę, w cenie tego mandatu, co to nam w grodzie Kraka na pamiątkę pobytu dali. 

  W podskokach i z pieśnią na ustach wróciłam do domu (Chociaż teraz zastanawiam się nad powodem euforii: przecież sobie nic nie kupiłam?). Wywlekłam celofan zza szafy, rozłożyłam się z arkuszem wykrojów z lutowej tegorocznej Burdy. Po drodze stoczyłam słowną potyczkę o odzyskanie czarnego markera, co to mój tylko miał być, a w niewyjaśniony sposób znalazł się w pokoju Nieletnich, i  skopiowałam wykrój. Kilka słów o celofanie, na którym, od czasu, gdy Burda zaczęła ciąć koszty wydawania magazynu, robię wykroje. Kupuję go w ilościach hurtowych, w rozmiarze 70 na 100 cm, na portalu sprzedażowym lub giełdzie kwiatowej. No cóż, wszystkie wykroje modeli na JEDNYM arkuszu, to zdecydowanie nie dla mnie. A celofan  przejrzysty i wszystko widać, i wystarczy czarny marker i już. Takie celofanowe elementy wykroju dobrze przylegają do tkaniny, gdyż się elektryzują, oczywiście stabilizacja szpilkami jest konieczna. Co z tkaninami ciemnymi? Cóż, nie tnę ich po ciemku i chociaż celofan przejrzysty, to dobrze widać kształt formy.

  Ale wracając do marynarki, wybrałam model 138, rozmiar 54, według Burdy. Do podstawowych elementów, dodatkowo, zrobiłam części wykroju podszewki, których w Burdzie nie ma. Krojąc, wydłużyłam model do 80 cm. Podkleiłam flizeliną odszycia przodu, karczki tyłu, podkroje pach, kołnierz, stójkę kołnierza, linię szwów bocznych. Podkleiłam też, jak zwykle miejsca wlotu kieszeni. Tylko w tyle głowy, taki głosik: marynarkę szyjesz, to jest trudne! Jak takie trudne ma być, to postanowiłam zajrzeć do gotowca. M. poświęcił jedną starą marynarkę dla dobra nauki. Okazało się, że czasem lepiej do środka nie zaglądać... Ale co chciałam, to sprawdziłam. Sporo to ułatwiło, np. mocowanie poduszek i wypełnień w rękawach. Wykorzystałam poduszki z obłożeniem (dzisiaj stwierdzam, że mogły być większe) i zastosowałam wypełnienie do rękawa, którego do tej pory nie używałam. Wszystko to, i poduszki, i wypełnienie, przyszyłam maszyną (coś widać na zdjęciu?) Aha, wypełnienie jest produkcji własnej: otóż wycięłam półksiężyc z pikowanej podszewki z ociepliną, niezbyt grubej. Przyszyłam go tak, by śliska strona owego półksiężyca przylegała do lewej strony główki rękawa. Efekt mnie samą bardzo zaskoczył. A więc to tak! Sporo czasu zajęło też zrobienie atrapy (!!!!) zapięć przy rękawach. Dla efektu - wszystko - nawet robienie dziurek, które nie będą używane. Dla efektu też kieszenie z wypustką i patką, a także kieszonka na poszetkę, wszystkie trzy funkcjonalne. Całość odszyta podszewką. Miałam zamiar wszyć jeszcze wypustkę dla efektu WOW, ale tak byłam zaaferowana, że SZYJĘ MARYNRKĘ i że mi wychodzi, że zapomniałam. I najważniejsza rzecz: prasować, prasować i jeszcze raz prasować w trakcie szycia KAŻDY SZEW!

 A teraz, po obniżeniu poziomu euforii (USZYŁAM MARYNARKĘ!), po testach na żywym organizmie w delegacji, stwierdzam: należało podkleić całość przodu -  przód po przestębnowaniu mógłby się ładniej układać; patki kieszeni bardziej naciągnąć przy wszywaniu - trochę się marszczą, szczególnie jedna. M. zgłasza tylko brak dziurki w klapie - nie miał gdzie wpiąć odznaki z nazwą firmy. Coś czuję, że garnituru też już nie kupi... Ufff...

Jak się dobić przed komunią

...to najlepiej młotkiem. I to po wszystkich paluszkach, a na koniec w czółko, tak ogłuszająco. Wymyśliłam sobie projekt, bo teraz to modnie jest mieć projekt i brać udział w projekcie i domykać projekt, że tylko młotek... i imadło, albo dyby, żeby pohamować zapał. Wpadłam na pomysł, że Starszemu, zwanemu dalej Gieniuszem, uszyję marynarkę. Wiadomo, komunia brata nie byle impreza, trzeba się godnie reprezentować... Tym bardziej, że inni patrzą... ;) Ale taka marynarka, hymmm, to nie jest prosta sprawa. Tu trzeba pomyśleć, czy to na pewno się opłaca, czy to nie będzie na jeden raz? Tyle szycia? Ale inni patrzą... Wtedy powinnam się była walnąć młotkiem chociaż w jeden palec. Tym bardziej, że okazja do użycia młotka była, bo mały remont w domu. Postanowiłam, że marynarka będzie z jeansu. Początkujący nastolatek, z pierwszymi objawami nadchodzących zmian (utrata słuchu i wszystkożerność), nie najlepiej się czuje w sztywnej elegancji. Jeans był dobrym wyborem. Za to znalezienie wykroju na wąskie 160 cm, graniczyło z cudem. Oczywiście, gdzieś, kiedyś coś mi przeleciało przed oczyma...ale gdzie to było i kiedy? Ostatecznie zrobiłam wykrój na 152 z modelu na marynarkę komunijną i przedłużyłam o 10 cm. Teraz, w ramach hasła: maj miesiącem dzielenia się wiedzą, podam kilka informacji dotyczących szycia marynarki na chudego nastolatka. I tak, jeżeli mamy duuużo czasu, to robimy kieszenie wpuszczane, jeżeli nie mamy tego czasu, to naszywane ;). Jeżeli nie dajemy poduszek na ramiona, bo trzymamy się sportowej elegancji, to należy linię ramion przeszyć pod skosem, bo nieumięśnione nastolatki ramionka mają spadziste. Głębiej wszyć rękawy, szczególnie z tyłu, bo plecki też wąskie. I rękawy zrobić dłuższe niż wskazuje wykrój. Ja przedłużyłam o 10 cm, a i tak wyszło na styk, ale może chociaż do września...No i do tego znacznie siedzący tryb życia sprawia,że krzywią się okropnie. Przymiarka, jak droga przez mękę: "mamo!!! znowu?!?!!!" Raz jedno ramię wyżej, raz drugie, to znowu brzuch wystaje (bo właśnie pożarł 4 kanapki), a plecy się zapadają...oszaleć można. Zaczynałam częściej zerkać na młotek... ale ludzie będą patrzeć... i dobrnęłam do końca. Kieszenie wpuszczane są, nawet kieszonka na poszetkę, odszycie jest, klapy są, podszewki brak, stębnowania są, guziki pasujące do jeansu są. Nawet spodnie doszyłam, ale cóż o nich pisać: dwie nogawki, rozporek, pasek, szlufki, kieszenie - standard (wykrój Ottobre). Elegancik jest. Projekt zamknięty. Młotek bez śladów tkanek organicznych.