Taśmowa robota

 Wspominałam, że dla dzieci szyje się fajnie ?

 Wspominałam.

 Jak ktoś lubi szybko widzieć efekty swojej pracy krawieckiej, to polecam.

Niewielkie kawałki materiałów, najczęściej sięgamy po bawełny, dzianiny, sztruks. Mogą być resztki, tzw. przydasie, leżakujące sobie w kartonowym pudle i czekające na swój moment. Proste wykroje, żadnego dopasowywania, bo musi być komfortowo ( i do tańca i na trzepak ). Kolor nitki może się nie zgadzać z kolorem materiału, tu wiele się wybacza, a nawet akceptuje z radością.

 I tak oto, ulegając hasłu "łatwo i szybko z tego co jest" powstały sukienki dla Małej. Spędziłam urocze chwile. Wreszcie nie portki !!! ( na których za chwilę będę naszywać łaty. Zastanawiam się czy nie szyć od razu z łatami, albo jakieś nakolanniki wszywać?)

Taśmowa robota ze sztruksu.

Zadowolona ze swych osiągnięć sięgnęłam po jeszcze jeden kawałek materiału. Tu już nie było tak kolorowo, bo postanowiłam doszyć podszewkę, dodałam szlufki i jakby było mi mało: wszyłam zamek.

Może dlatego, że nad nią najdłużej pracowałam, najbardziej mi się podoba.

Ciepło, cieplej..

Ale się szyło! Szast prast i już.

Polar to fajny materiał. A jeszcze TAKI polar podnosi wartość uszytego ubrania, szczególnie dla jego odbiorcy. No i dla małych szyje się szybko.

To kolejny fun art, tym razem dla miłośniczki wkurzonych ptaków. Przedświąteczne portale doniosły, że dzieci nie cieszą się z prezentów, jeśli są to ubrania. A guzik ! Można kupić skarpetki i SKARPETKI. Należy wcześniej się zorientować, co kto lubi, a to wymaga trochę zachodu. Jednak, jak już zgłębimy tę tajemnicę, to radość obdarowanego jest naszą radością.

 Tak było i w tym przypadku. Euforia pod choinką. Efekt tego jest taki, że Mała chodzi w tym codziennie do przedszkola, koleżanki zazdroszczą ( a nic nie wpływa tak dobrze na kobiece samopoczucie, jak wywołanie zazdrości u innej kobiety, nawet w tak młodym wieku ;)), a Mama nie drży, że pociecha zmarznie.

  Szyjąc bluzę, naszła mnie myśl, jak wykorzystać pozostałe skrawki materiału, aby nie zalegały zbyt długo jako "przydasie". Powstały czapki i ocieplacze na szyję. Pełnia szczęścia osiągnięta.

Teraz zima może przychodzić.

Jak to z ninją było.

Kto nie chciał mieć maskotki z ulubionej bajki, ręka do góry!

Ja chciałam Misia Uszatka, i żeby miał ubranka i taki domek....

A Młodszy chce ninje z kreskówki Lego Ninjago. Ale nie jednego, tylko wszystkich...Oczywiście figurki ze słynnych klocków się nie liczą. Byłoby za łatwo. No i jaka to maskotka? Z plastiku?!

 Mamo uszyj! A tu Łuczniczka wysłana na kanał (należało się jej). Polatałam po znajomych i przytachałam do domu dwie maszyny.

Poszukiwania odpowiednich materiałów -  to była chwilka. Potem :

 I do dzieła:

Szycie okazało się przygodą i testowaniem owych maszyn. Pierwsza, to Silver Crest z Lidla. Sprawdziłam. Polecam. Szyje cicho,  nie przerywając snu sąsiadom.  Połączenie polaru z puntem- bez problemów. Trochę drga przy wrzuceniu wyższego biegu, czyli jak się chce szybciej. Maszyna na dobry początek.

Z ninją poszło bez problemów.

Druga maszyna ( na warsztacie drugi ninja dla zaprzyjaźnionych), była dla mnie dużym zaskoczeniem. Jako że Silver Crest miałam na chwilkę, a bez maszyny na weekend nie mogłam zostać, bo groziło to depresją, pożyczyłam też Husqvarnę 6360. Ciężka..., jak armata. No i tak sobie myślałam:  i co ty potrafisz, jakieś pokrętła na zmianę, jakaś taka passe, bez gadżetów... Zaskoczyła mnie wszystkim. Jest cicha, mocna, bez zmiany igły (nawet nie zajrzałam, jaka jest założona) przeszyła polar, punto, satynę, bawełnę z aplikacją... oczywiście nie wszystko na raz, po kolei.  Bardzo dobry transport. No i to wąziutkie wolne ramię - marzenie. Pogratulowałam właścicielce. Miała nie lada szczęście, kupując.

W porównaniu moja Łuczniczka wypada blado, ale trochę ma lat i trochę się naszyła, no i raczej jej nie oszczędzałam...

Maskotki wypchałam wkładem do poduszek. Zaszyłam. Oczy wyszyłam czarną muliną. Czarny pas z czarnej dzianiny. Jak na szycie pod presją : czy już, czy już, czy już?! wyszło całkiem całkiem :)

Już.

Młodszy zadowolony, o pozostałych kompanach czerwonego nie wspomina.. na razie..

 Mnie zaś inwencja twórcza poniosła i jeszcze bluzę uszyłam. To lubię: widoczny efekt mojej działalności krawieckiej :

aaa ciaaaa  :)