Jeżeli Picasso jadał jajecznicę, to z pewnością w jego oczach wyglądała ona tak:
Pewien ktoś pomyślał "picassem" i przeniósł tę wizję na materiał.
Tkanina wpadła mi w oko od razu, wywołała zachwyt, ale, o dziwo, gdy prezentowałam ją bliższym znajomym, wykazali umiarkowane, żeby nie powiedzieć znikome zainteresowanie.
Ładnie, pomyślałam, ale sobie kupiłam materiał...do szafy, no bo chyba nie do szycia, a już na pewno nie do noszenia...
Jednak, gdy tylko zobaczyłam model 120 w Burdzie 3/2015, od razu pomyślałam o tym materiale.
Tak, to jest ta sukienka, ten model, ten materiał. Będzie idealna do pracy i na rower i na spacer...
Modyfikacje? Były nieuniknione. Pierwsza przymiarka przyniosła lekkie zniechęcenie. Miałam na sobie sukienkopodobną rzecz. Wszędzie było za szeroko: w ramionach, w talii, tył - totalny zwis. Musiałam całość pozwężać: w ramionach, by nie sterczały, pogłębiłam zaszewki z przodu, dodałam zaszewki z tyłu. W szwy boczne wpuściłam kieszenie. Zwężałam i zwężałam, aż otrzymałam odpowiadającą mi sukienkę we wzór a la Picasso, z niestandardową linią boczną.