Urlop. Codzienność została za plecami. 1500 km od domu interesują nas tylko odpowiedzi na trzy egzystencjalne pytania: na którą plażę idziemy?, co będziemy jeść?, i czy polska drużyna przejdzie dalej w Mistrzostwach Europy? Bo piłka nożna łączy, bez względu na język, jakim się posługujesz. Dzięki niej mamy teraz nową markę w świecie: Lewandowski, Błaszczykowski, Glik, Piszczek, Krychowiak, Milik. I chociaż na wymowie nazwisk obcokrajowcy łamią sobie niemiłosiernie język, to słysząc je od razu stają się dużo sympatyczniejsi. Ale, ale, tu blog szyciowy, a ja znowu o sporcie? Ale uwierzcie mi, nigdy tak nie denerwowałam się słuchając transmisji meczu, jak wczoraj, gdy Polska grała ze Szwajcarią. Uwierzcie, włoscy komentatorzy sportowi potrafią przyprawić o zawał serca. Wyrzucają z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego i dodają od siebie tyle emocji, że człowiek nie wie, czy już był gol, czy jest rożny, czy tylko piłka wyszła na aut. I do tego masz drogę wijącą się serpentynami po toskańskich wzgórzach, za oknem widoki zapierające dech i komentatora wrzeszczącego: „Polonia, Poloniaaaaa, ha vinto la batuta” ….. Mamma mia!!!
A jak się ma urlop do mojego projektu? Maszyna nie zmieściła się do bagażnika. Wiedziałam, że tak będzie. Trochę się obawiam, że dostanę jakiejś depresji, bo takie nagłe oderwanie od szycia może mieć negatywne skutki. Tym bardziej, że przed urlopem szyłam jak oszalała (kręgosłup, oczy i palce odczuły to najbardziej), uzupełniając garderobę wakacyjną, głównie krótkie spodnie i koszulki (siódmą szyłam już z zamkniętymi oczyma). No i musiałam uszyć sukienki do projektu 52/52. Trzy. Uszyłam i teraz będę je prezentować, skupiając się głównie na pięknych okolicznościach architektury i przyrody.
Oto pierwsza. Prościzna, kropek jeden. Model już przetestowany. Materiał bawełna z domieszką wiskozy. Paski wydały mi się idealne na weneckie plenery. Znowu paski! Ale te takie nieregularne.