Bez dramatów. Żadnych nagłych zwrotów akcji, skoków ciśnienia, nieparlamentarnych epitetów pod adresem własnym, maszyny, nici i materiału. Szycie marzeń. Kroicie, zszywacie, mierzycie, wykańczacie, taaaadaaam. Wykrój na górę pochodzi z Burdy, ale tak go pozmieniałam, że z oryginałem ma wspólną linię boków i zaszewki. Dół, mój ulubiony, wiadomo. Największy problem i jedyny właściwie, to była decyzja, która strona będzie prawą (bo tkanina dwustronna). Granatowa, klasyczna, uniwersalna, czy turkusowa, niestandardowa, oryginalna, wesoła? Ta dwoistość tkaniny... W zasadzie to wyglądało tak: zakupy w tkaninowym, jeszcze podszewka i nie oglądać się na boki, nie oglądać... no mówiłam: nie .... , jeszcze 1,70 tego tam dwustronnego. I prawie się nie mnie, no same zalety. W celu ustalenia, która strona ma być prawa, zrobiłam nawet mały research wśród wąskiej grupy domowników.... Wyniki marne, ale wiecie jak to jest.. z facetami o kolorach. Decyzję podjęłam szybko, w 00:00:09:58 sekundy, jak Usain Bolt. Granatowa strona będzie prawą. Stwierdziłam, że taka sukienka będzie mi potrzebna co najmniej kilka razy. Przód sukienki, taki grzeczniutki: dekolt w łódkę, linia ramion łagodnie opadająca, długość do kolanka. Tył za to ma dekolt V i bardzo mi się podoba. Trochę było zabawy z odszyciami, bo musiałam je sobie sama stworzyć, he he he odrysować. A są to odszycia w całości, czyli odszycie pach i dekoltu razem. Zabawa przednia (tylna też), polecam, szczególnie przy zszywaniu wszystkiego do... w całość. Jak wspomniałam, szycie poszło szybko. Teraz tylko czekać na okoliczności sprzyjające do założenia sukienki, którą już lubię za kolor (który na zdjęciach bardziej jak błękit paryski, niż granat) i fason i dekolt V. O, rozpoczęcie roku szkolnego, myślę, że to dobry powód do świętowania, nieprawdaż Rodzice?