Rozmiar z plusem - czyli boska.
Plus size. Okazało się, że jestem PLUS SIZE. Normalne, z naciskiem na normalne, rozmiary są do 38. Od 40 w górę jest PLUS SIZE. No to się porobiło... Z Burdy szyję rozmiar 42, czyli jestem na "plusie", szkoda, że tylko przy rozmiarze.... Swoją drogą, zawsze podobały mi się propozycje dla pań z serii "duże jest piękne". Nie zmartwiłam się. Wykroiłam więc duuuży rozmiar 42, model 112 B, Burda 2/2016. Co za sukienka!!!! Boska!!!! Ta linia, ta falbana, ach!!! Na sukienkę wybrałam czarną scubę ( szlachetniejsza wersja bistoru ), mięsista, rozciągliwa ( chyba pierwszy raz postąpiłam zgodnie z zaleceniami szanownej redakcji ), z połyskiem lekkim. Szyłam, będąc coraz bardziej zachwyconą, bo ta sukienka, falbana, no boskie... Nic to, że PLUS SIZE. Nic to, że młodsza maszyna nie chciała szyć scuby, mimo wielu zmian igieł, nici i innych kombinacji, z coachingiem włącznie. Nic to, starsza maszyna ( jakieś 20+ pod stopką ) dała sobie radę. Gdy do końca zostało jeszcze tylko podwinąć, nadeszła "końcaświata", w postaci wirusa jelitowego. "Końcaświata" miała same minusy, o których wolę nie wspominać...., "końcaświata" miała dwa plusy: świetnie oczyściła układ trawieny oraz wzmocniła mięśnie głębokie ( te, o których nie miałam pojęcia, że są...). Potem tylko dwa dni w pozycji horyzontalnej i na diecie NNJ (nic nie jem ) i już po "końcaświata". Moja boska wisiała sobie w tym czasie na manekinie. Przymiarka. Na mnie wisiała bardziej. Prucie, przeszywanie, prasowanie... Żmudny proces zwężania nie ominął rękawów, do tego skróciłam je do 37 cm . Zeszłam chyba do rozmiaru 40, ale to dalej plus size...;) Falbanę podwinęłam z pomocą taśmy termicznej. Wiem, wiem, dzianiny na taśmie się nie trzymają, ale założyłam, że dół falbany nie powinien się naciągać, no i że scuba trochę grubsza, więc powinno się trzymać. Dodatkowo taśma termiczna usztywniła dół falbany, dzięki temu ładnie się układa.
Uff, zdążyłam. Sukienka jest. Czyli jestem na plusie :)