Przodem na tył!
"Kochanie, sukienkę ubrałaś odwrotnie!" . Nie no! Tak?! Nie! Aaaa dekolt z tyłu! Czy dekolt nie może być z tyłu? Tylko z przodu ma być? Faceci to się nie znają...na sukienkach. Na garderobach się znają, takich z płyt i z półkami i wieszakami i drzwiami przesuwanymi i na szafach w ogóle... Na sukienkach nie. A moja najnowsza sukienka z Burdy 12/2015, model 109, ma fajny dekolt na plecach. Zanim jednak stał się fajnym dekoltem, z zakładkami rozchodzącymi się promieniście, przysporzył mi trochę kłopotów. Wybrałam rozmiar 40, nie, nie, z plus size nie zeszłam. Jednak na forach pojawiały się zdania, że sukienka szeroka, więc skoro tak, wzięłam rozmiar mniejszy. Ponownie wybrałam scubę, cieńszą, bardziej wiotką. Ponownie maszyna odmówiła posłuszeństwa, tym razem ta starsza i to od razu na starcie. Kombinacje na poziomie igły zakończyły się założeniem tej do jeansu ( ???!!! ). Ale już na docisk sopki nie miałam wpływu, no i jak już szyła, to rozciągała scubę aż miło! Przeszłam na zygzak i trochę rozciąganie udało się zniwelować. Przód sukienki - sama skromność i bezproblemowość. Tył jednak mi się nie widział, to znaczy widział mi się dorodny tył w mega zakładkach. Pozwężałam boki, duuuużo, ok. 4 cm i jeszcze ku dołowi więcej, a rozmiar 40. Kieszeni na szczęście nie wszyłam od razu, miałam mniej prucia. No i ten tył: przeszyłam jeszcze raz zakładki, zaprasowałam - na ile scuba pozwoliła i wszyłam odszycie. Trochę się bałam, że materiał plus zakładki będą naciągać tył, ale nawet nie. Wszyłam kieszenie. Pierwsze podwijanie zakończyło się powstaniem falbanki i stwierdzeniem, że nie ta długość. Skróciłam, doszyłam plisę i podwinęłam. Podszewki nie wszyłam, co za dużo, to nie zdrowo, odszycia wystarczą. Po wstępnych występach ( jeden koncert, jedna sesja, jedne urodziny ) stwierdzam, że bardzo lubię tę sukienkę. Jest wygodna, i jak przód nie wywołuje sensacji, tak tył robi wrażenie :)
Na przyszłość planuję uszyć taką sukienkę, ale bez zakładek i drugą z takimi zakładkami, ale na przodzie i z paskiem.